poniedziałek, 31 stycznia 2011

Jak to od maku można zgłupieć, czyli: rusofobia.

" Materializm historyczny na nowość się wybił
Udowadnia naukowo - co by było, gdyby...
Powie ktoś, że w tej balladzie intencja nieczysta...
Jam po prostu jest rusofil - antykomunista. "
 śp. J. Kaczmarski - Rehabilitacja komunistów


Jak to w tym szeroko wyedukowanym, wolno-myślicielskim i pełnym chwały narodzie polskim jest już tradycją - Polaki pieprzą, winni Ruscy!

niedziela, 30 stycznia 2011

Grafomania I

Weekend wyjątkowo ubogi w zdarzenia, weny brak - a wpis można jakiś uczynić.

Zatem dziś pierwszy z cyklu Grafomańskich Wpisów... Był bowiem niegdyś taki czas, gdy oczarowany różnorakimi dokonaniami (bardziej i mniej) poetyckich wyziewów Wielkich Wieszczących Wieszczów zdarzyło mi się zacząć samemu płodzić (mniej lub bardziej) grafomańskie twory. Aż do czasu, gdy z niewiadomej przyczyny pióro przestało być płodne... wykastrowane jak nic.

Licząc na jaki mezalians, z którego owoc może jeszcze kiedy padnie - co jaki czas umieszczę tutaj taki Grafomański Wpis z (bardziej lub jeszcze bardziej) Natchnionych Wierszydłem.

wtorek, 25 stycznia 2011

Kobiety, mężczyźni... część dalsza.

No, widzisz, Kotek? Jako nieuświadomiony książkę żem przeczytał, i cośjakoś pamjat.

Kotek mimo wszystko nie okazał zbytniego zdziwienia. Zamiauczał, pozwolił się pogłaskać i podziękował za mój punkt widzenia. Co dwie głowy, to nie jedna.


Więc... Co można w skrócie nabazgrać? Dzieło "Do latarni morskiej" śp. Wirginii Woolfowej to książka z pewnością trudna. Gdzieś przy research-u dotyczącym autorki o ślepia obiło się, że jej styl to przedstawienie strumienia świadomości. Czyli - głównie monolog wewnętrzny, przemyślenia poszczególnych postaci. Nie poleciłbym każdemu. Tylko osobom z dużą dozą samozaparcia. Trudno przebrnąć, przy tak monotonnym przebiegu i okropnie szarym przedstawieniem rzeczywistości. Jednak - uważam, że warto.


poniedziałek, 24 stycznia 2011

To Ekologia czy Ekologika?

Scenka rodzajowa:

Przystanek. Studencik, któremu z pomocą komunikacji miejskiej droga do domu zajmuje już godzinkę, zaczytuje się w prawie zapomnianym już panu Każdemu - ś.p. Stanisławie Lemie (tzn - nazwisko pan Każdy słyszał, to pewno - ale co to on tam pisał? Jakieś astronauty chyba...).

Studencik stoi, ludzie obok stoją, bądź idą, śpiesząc się gdziebądź. Niektórzy zdają się dłużej zatrzymywać wzrok na studenciku (prawdopodobnie widok człowieka czytającego książkę w środku miasta jest tak niezwykły - bo z pewnością nie przyciąga wzroku wątpliwa urodziwość młodzieńca).

Człowiek jednak czasem musi oderwać wzrok od tekstu. Przemyśleć, jednocześnie pochłaniając skrawek świata wiecznie nienasyconymi oczyma.

I wtedy nastąpił ten czas! W ramy obrazu wtacza się czerwony pojazd szynowy, używany przez komunikację miejską do podwozienia pieszych gapowiczów jak i torowania ruchu drogowego - a na jego boku piękna "reklama":

Kobiety, mężczyźni... na tle sprawy o Rozumieniu.

Cała sprawa zaczęła się po tym, jak Kotek wymiauczał, że należy coś napisać. Słów parę, i to jeszcze o książce jakiejś. Taka modernistyczna czy cuś w ten deseń. Mianowicie: "Do latarni morskiej", autorstwa Wirginii Woolfowej .

Myślę - cóż to dla mnie, z księgami jestem za pan brat! W końcu to jedna z moich największych pasji w życiu - czytanie!
Słyszę jednak potem, jak Kotek dodaje coś jeszcze. Mianowicie, że zamiar mój jest płochy - bo nie znam jakiejśtam niezwykle ważnej teorii, bez której książki... nie da się zrozumieć!! (mianowicie chodzi tu o jakowąś teorię "pochodzenia płci" - mówiącą, że sprawa z płećką wygląda jak wygląda nie tylko przez naturę, ale i przez społeczeństwo; czyli o oczywistą oczywistość )

No cóż, trudno. Szczegółów nie znam, trochę logiki i zdrowego rozsądku posiadam, więc wziałem się do czytania.

niedziela, 23 stycznia 2011

Więc zaczęło się...

"Nie zaczyna się zdania od więc"
- stara, niepodważalna prawda.

Z tego też powodu, idealnym rozpoczęciem tak niezwykle dumnego przedsięwzięcia jak zarzut swoich paru groszy w popularny dzisiaj blogging będzie właśnie owo "zakazane" słowo. Bo dlaczego by nie zaczynać od więc? Więc to bardzo piękny wyraz.
Nigdy zresztą nie słyszałem, co może się zdarzyć po rozpoczęciu zdania od więc... Zresztą jak mogę tego oczekiwać? Wydaje się to być raczej pewnego rodzaju savouir-vivre dla wszelkiego piszącego (przede wszystkim) i mówiącego (tu prędzej da się wybaczyć wpadkę) stworzenia. Ot, najwyżej może przestanę być odbierany na poważnie, zacznie się wyszydzanie i straszenie osądami proff. ds. pop. polszczyzny...
Oby.
(Notabene - savouir-vivre również jest niezwykle pięknym sformułowaniem. Uwielbiam kreślić smukłe linie jego liter... lecz nigdy nie potrafię zapamiętać jego wymowy. Czy to bardzo dziwne...?)