poniedziałek, 14 lutego 2011

Niesamowite przygody Barona

Nie zaleci daleko na gorącym powietrzu i fantazji.
Horacy Jackson, Radca Zwyczajny 
(postać nie całkiem zmyślona)
  

W historii zdarzyło się mnóstwo twórców, którzy produktami swojej wyobraźni tworzyli obrazy niepowtarzalne, uruchamiające umysł odbiorców, kierujący go nieustannie na nowe tory, zaskakujące...


Właśnie z powodu wpływu dzieła na wyobraźnię, przez długi czas preferowałem nieprzerwanie książki - jako symbol pewnego rodzaju kultury wyższej, zmuszające czytelnika do pełnego użytku swojej wyobraźni - nad filmem - który to dostarczając obraz, dźwięk - nie pozostawia fantazji widza dużego pola do popisu. Wiele wody musiało w Wiśle przepłynąc, nim zorientowałem się, że wyobraźnia nie ma prawa istnieć, gdy nie zostaną jej pierwiej podane obrazy w pełni obrazu i dźwięku, nie abstrakty złożone z ciągu liter.

Do tego momentu filmy traktowałem jako pewnego rodzaju mało wymagającą pożywkę czysto rozrywkową.

Na szczęście drogę zdążyły przejść mi tacy przedstawiciele tego odłamu sztuki, którzy zmusili mnie do bezpowrotnej zmiany zdania.


Jednym z takich obrazów bez wątpienia jest film pochodzący z roku 1988 - "Przygody Barona Munchausena" w reżyserii Terry'ego Gilliama.


Fikcyjną postać Barona Munchausena znałem już przed seansem, i - nie ma potrzeby kryć - własnie ta pobieżna znajomość z kilku audycji radiowych i opowieści zasłyszanych u mojego wujka zrodziły chęć zapoznania się z tym tytułem.

Historia jest bardziej bądź mniej luźno oparta na przygodach Barona Munchausena, bohatera książki Rudolfa E. Raspe z końca XVIII wieku - która to z kolei oparta została mniej lub bardziej luźno o biografię niemieckiego szlachcica.

Opowiada ona o podróży odbytej przez młodziutką Sally oraz tytułowego Barona, mającej na celu wyzwolić pewne bliżej nieokreślone XVIII-wieczne miasto zamieszkiwane przez rasę europejską spod oblężeniem Wielkiego Sułtana.

Film wspaniale pokazuje w przerysowaniu szaleństwo "racjonalizmu". Jego uosobieniem - jest tutaj wspaniale odegrany Radca Zwyczajny, Horatio Jackson.

Jedna z najzabawniejszych, i jednocześnie przerażających scen - po zdaniu sobie sprawy, że sposób myslenia jaką przedstawia jest tak bliski dzisiejszej europejskiej mentalności - to ta, w której przed Radcą staje oficer, wykazujący się nadzwyczajnym heroizmem na polu walki:

Horatio Jackson: Ach, oficer który naraził swoje życie własnoręcznie niszcząc...
Urzędnik: [szepcząc do jego ucha] Sześć.
Horatio Jackson: *Sześć* wrogich dział i ratując...
Urzędnik: [szepcząc] Dziesięciu.
Horatio Jackson: Dziesięciu naszych ludzi przetrzymywanych w obozie Turka.
Bohaterski oficer: Tak jest, sir.
Horatio Jackson: Oficer, o którym tak wiele słyszeliśmy.
 
Bohaterski oficer: Tak mniemam, sir.
Horatio Jackson: Zawsze podejmuje ryzyko dalekie ponad poczucie obowiązku.
 
Bohaterski oficer: Robię tyle, na ile mnie stać, sir.
Horatio Jackson: Natychmiast przeprowadzić egzekucję.
Żołnierz: Tak jest, sir. [do Oficera:] Ruszaj się! [żołnierze wyprowadzają Oficera]
Horatio Jackson: Takie zachowanie jest demoralizujące dla zwykłych żołnierzy i mieszkańców, którzy próbują prowadzić normalne, proste, nienadzwyczajne życie. Wydaje mi się, że sytuacja jest już dostatecznie trudna bez tych mącących, impulsywnych ludzi.


opisana scena; od 0:26: 
 

Polecam obejrzeć wszystkim, a w szczególności fantastom oraz anty-demokratom, anty-równościowcom i całej reszcie niepatriotycznej, nie godnej noszenia tytułu Europejczyka hołoty z 'mylną świadomością'

Jest na co popatrzeć ;)

7 komentarzy:

  1. Lubię dobre filmy, ale szczerze mówiąc wolę książki. Ile razy "nakręciłam" adaptację w swojej wyobraźni, tyle razy byłam zawiedziona tą, którą podano mi na ekranie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wielkie dzięki za polecenie. Nieczęsto film potrafi dorównać książce, niestety zbyt często rozczarowuje. Czasem mniej, czasem bardziej, ale jakże często!

    OdpowiedzUsuń
  3. Film dobry, ale moim zdaniem Gilliam się w nim nieco przelicytował. Zbyt wybujałe mu to wyszło wszystko.

    pzdr

    ps

    "12 małp" rządzi!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się co do filmowych adaptacji książek - tu rzadko film dorównuje książce, nie mówiąc o jej przewyższeniu. Jednak o mojej ocenie książki wobec filmu - mówiłem o abstrakcyjnych pojęciach. "Jakaś książka" z reguły była dla mnie wartościowsza, niż "jakiś film".

    "Przygody Barona Munchausena" są bardzo luźno oparte o książkę. Zresztą same opowieści o wyczynach Barona Munchausena przenosiły się raczej w postaci audialnej, przekazywane w bajdurzeniach - aniżeli na podstawie książki.

    Ten film można uznać własnie jako jedną z takich "bajdurzeń". I to bardzo dobrą!

    OdpowiedzUsuń
  5. @Erinti: Poczuwasz się adresatem polecenia jako "fantasta" czy druga wymieniona grupa? :D

    @Bosy Antek: Dwunastu małp nie miałem jeszcze przyjemności oglądać. W filmografię Gilliama niezbyt jakoś zdołałem się zagłębić. Za wyśmienity uważam jeszcze jego obraz "Brazil", jako bardziej trafną przepowiednię a'la Orwellowski "Rok 1984".

    Ale o tym kiedy indziej ;)


    Szlachecka fantazja zawsze mnie pociągała, a Baron Munchausen stał się dla mnie jedną z jej ikon ;) Znacznie preferuję tą historię nad słynny hymn w stronę wyobraźni pt. "Niekończąca się opowieść".

    OdpowiedzUsuń
  6. A co dla miłośnika fantastyki polecisz od siebie? Pytanie bardzo abstrahujące od samego wpisu, jednak filmu nie widziałem, a co mogę potwierdzić, to wyższość książek nad "ekranizacjami".

    OdpowiedzUsuń
  7. "Od siebie"? Mój blog "od siebie" pisany, więc Munchausena polecam z pewnością. Nie mówiąc już nawet o czechosłowackim obrazie Karela Zemana z 1961 roku - tytuł oryginalny "Baron Prasil" - można znaleźć na Youtube z angielskimi podpisami (niestety, już "na ucho", czeskiego nie znając, czuć że nie oddają całego geniuszu oryginalnych dialogów).

    Mnie, jako starego już konia, łatwo chwytają za serducho anime spod szyldu studia Ghibli. Polecam "Laputa - Castle in the Sky".

    Mamy tam nieco environmentalizmu - lecz nie pchającego się nachalnie. Natomiast specyficzna, fantastyczna budowa świata przedstawionego przesuwa się na plan pierwszy.

    Również warte obejrzenia ;)

    OdpowiedzUsuń