wtorek, 25 stycznia 2011

Kobiety, mężczyźni... część dalsza.

No, widzisz, Kotek? Jako nieuświadomiony książkę żem przeczytał, i cośjakoś pamjat.

Kotek mimo wszystko nie okazał zbytniego zdziwienia. Zamiauczał, pozwolił się pogłaskać i podziękował za mój punkt widzenia. Co dwie głowy, to nie jedna.


Więc... Co można w skrócie nabazgrać? Dzieło "Do latarni morskiej" śp. Wirginii Woolfowej to książka z pewnością trudna. Gdzieś przy research-u dotyczącym autorki o ślepia obiło się, że jej styl to przedstawienie strumienia świadomości. Czyli - głównie monolog wewnętrzny, przemyślenia poszczególnych postaci. Nie poleciłbym każdemu. Tylko osobom z dużą dozą samozaparcia. Trudno przebrnąć, przy tak monotonnym przebiegu i okropnie szarym przedstawieniem rzeczywistości. Jednak - uważam, że warto.




W całym krótkim, choć pełnym zawodów - głównie z powodu braku gibkości umysłu - życiu, nigdy nie udało mi się nauczyć szufladkowania. Tym większe moje zdziwienie, gdy wyczytałem podczas tegoż research-u, jakoby metodą strumienia świadomości pisał również śp. Geniusz Gombrowicz. 
W istocie, widziałem pewne podobieństwa, lecz nie aż tak uderzające... No i trudno zapomnieć, że książki GG charakteryzuje mimo introwertycznego charakteru dużo większa dynamika. A to jest stanowczo in plus.


Główna postać pierwszej części, Pani Ramsay - w pełni trzymająca się roli kobiety, opiekunki domu. Matka ośmiorga dzieci. Zmęczona gromem obowiązków - jednakże akceptująca swoje miejsce na ziemi. Protekcjonalna wobec wszystkich mężczyzn, z jej własnym mężem na czele, z "przyczyn dla niej niejasnych; może za ich rycerskość, męstwo, może za to, że zawierali traktaty, rządzili Indiami i kierowali finansami państwa; może wreszcie za ich stosunek do niej (...), za to coś ufnego, dziecięcego i pełnego szacunku";

Niestety, mężczyznom bliżej przedstawionym w książce na ogół brak "rycerskości", "męstwa", "traktatów" i "Indii" - natomiast mnóstwo "czegoś ufnego, dziecięcego".

Pan Ramsay, filozof, który wydał tylko jedne poważne dzieło - podczas swej młodości - sprawia wrażenie człowieka zimnego, pesymistycznego, introwertyka do kwadratu - oczekujący od kobiet wciąż współczucia. Żyjący ciągle przeszłością, zatrzymany na drodze na szczyt poznania ("jeżeli myśl ludzka jest jak (...) alfabet (...) - to jego wspaniały umysł nie znajdował żadnej trudności w przebiegnięciu przez wszystkie te litery (...) aż, powiedzmy, do litery Q. (...)", "Do R nie dotrze nigdy"). Nieraz, jako powód 'bezpłodu twórczego' i zatrzymania się w drodze do "Z" - wychodzi na pierwszy plan rodzina.

Jestem ciekaw, czy można "Do latarni morskiej" traktować jako rzetelny obrazek z epoki (książka napisana w 1927)... Jeżeli przeciętny mężczyzna w istocie tak się prezentował, jak postaci przedstawione tutaj - trudno mieć wątpliwości, skąd wziął się ruch feminizmu ;)

No i - warte również uwagi jest to, że rodzinę Ramsayów, mimo 'niezbytniej zamożności' stać było na kucharkę, dom nad morzem, wyżywienie ośmiorga dzieci (nie mówiąc już o działalności filantropijnej, prowadzonej przez panią Ramsay) - a to wszystko tylko z 'filozofii'... zaprawdę - ciekawe, czy jest to odzwierciedlenie stanu faktycznego tego okresu w dziejach Anglii...

Jeżeli tak - to w istocie przyszło nam żyć w czasach powszechnej biedy i ubóstwa...


Podsumowując: mimo bycia dziełem 'feministki', w książce brak jadu w stronę "szowinistycznych świń" - w istocie, nie można jej zarzucić nawet całkowicitego potępienia "męskiego świata". Krzyku o "równouprawnienie" - w sensie dzisiaj częstego postulatu o identyczności obu płci - również nie ma. Ba! Płci są wyraźnie rozróżnione. Oczywiście - ukazany jest tu duży wpływ społeczeństwa na ich kształtowanie, jednak nie da się nie dojrzeć również szeroko pojętych predyspozycji.

Wniosek jest jeden - dzisiejsze 'feministki', które tak gardłują na lewo i prawo, to bez wątpienia raczej 'femi-nazistki'. Jak ktoś niegdyś zauważył - one nie potępiają męskiego świata; chcą po prostu wejść weń w roli mężczyzny..

Dzisiejsza medycyna daje już jednak takie możliwości... jakiż problem?

1 komentarz:

  1. No to muszę spróbować poczytać:) Bo moje pierwsze zetknięcie z jej twórczością skończyło się moją przegraną...:)

    OdpowiedzUsuń