Jeden z nielicznych, bardzo osobistych tekstów o szeroko pojętej Miłości. Nigdy nie przepadałem za pisaniem o tym uczuciu - szalenie łatwo spłodzić coś beznadziejnego. I są ważniejsze rzeczy na świecie... ;)
Ale "czasami człowiek musi, inaczej się udusi"...
![]() |
Koncert - Edward Okuń |
KONCERT KAMERALNY W PLENERZE
I uszu dobiegł wówczas, w dzień zwykły - całkiem każdy,
Klucz nut pysznych jak ptactwo lecące w ciepły kraj.
Pochód myśli zawrócił i zerwał cień mi z twarzy
A usta szepnąć zmusił - o chwilo! Chwilo - trwaj!
Ta harmonia, ten spokój - współbrzmienność ich w naturze!
Sól w ranie, rzęsa w oku nie zaświerzbi aż tak;
Nie zniszczy równowagi, nie zatopi w purpurze,
Nie zbije z pantałyku - i nie wciśnie mnie w piach.
Już mam się doprowadzić, spalić karty sennika,
Gdy nagle chór pierzasty jął ciągnąć ową pieśń;
A to już nazbyt wiele! Zestrój harf i słowika
Sam w sobie jest morderczym - w zmowie męczeńska śmierć!
Nie zdążę uciec wzrokiem ni uszu woskiem zlepić,
Przywiązać mnie do masztu też nie ma tutaj kto.
Raz - kosmyk. Dwa - rąk taniec. I dalej gdzieś coś wierci,
Przeszywa i odmyka - cichutko tylko drwiąc.
Tak tylko, że to niby. Że wcale i w ogóle...
Lecz ja już znam te tropy, co wieść tam chcą gdzieś w dal!
Hen w pola, w barwne światy, w chwil bezmiar, skąd też trudem
Zawrócić i przywitać znów policzalność dat.
Wtedy to też wygnałem, w ten dzień tak całkiem zwykły,
Poszum złudzeń i szczęścia, chwilowy - jakby wdech;
Ten co go płuca wznoszą, gdy kadłub nienawykły
Z głębiny się wyłoni, nim schwyci coś na dnie.
Klucz nut pysznych jak ptactwo lecące w ciepły kraj.
Pochód myśli zawrócił i zerwał cień mi z twarzy
A usta szepnąć zmusił - o chwilo! Chwilo - trwaj!
Ta harmonia, ten spokój - współbrzmienność ich w naturze!
Sól w ranie, rzęsa w oku nie zaświerzbi aż tak;
Nie zniszczy równowagi, nie zatopi w purpurze,
Nie zbije z pantałyku - i nie wciśnie mnie w piach.
Już mam się doprowadzić, spalić karty sennika,
Gdy nagle chór pierzasty jął ciągnąć ową pieśń;
A to już nazbyt wiele! Zestrój harf i słowika
Sam w sobie jest morderczym - w zmowie męczeńska śmierć!
Nie zdążę uciec wzrokiem ni uszu woskiem zlepić,
Przywiązać mnie do masztu też nie ma tutaj kto.
Raz - kosmyk. Dwa - rąk taniec. I dalej gdzieś coś wierci,
Przeszywa i odmyka - cichutko tylko drwiąc.
Tak tylko, że to niby. Że wcale i w ogóle...
Lecz ja już znam te tropy, co wieść tam chcą gdzieś w dal!
Hen w pola, w barwne światy, w chwil bezmiar, skąd też trudem
Zawrócić i przywitać znów policzalność dat.
Wtedy to też wygnałem, w ten dzień tak całkiem zwykły,
Poszum złudzeń i szczęścia, chwilowy - jakby wdech;
Ten co go płuca wznoszą, gdy kadłub nienawykły
Z głębiny się wyłoni, nim schwyci coś na dnie.
03.09.2009
KosKos! To NIE jest grafomania. To jest naprawdę bardzo dobry, nastrojowy wiersz. Bardzo w moim stylu, dziękuję za chwilę oddechu po ciężkim psychicznie dniu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Dziękuję :) Będę co jakiś czas co nieco dodawał, więc można będzie się przekonać, czy w istocie nie mamy do czynienia z grafomanią...
OdpowiedzUsuńA tytuł zostanie jako jest! :D
Może jak się kiedyś odważę, to i coś tam swojego opublikuję. Ale póki co się nie odważę. Chyba coś marnie wypadnie porównanie z Tobą...
OdpowiedzUsuńLiczę na to, że się odważysz ;) Nie ma co skromnym być, tylko pokazać "czym chata bogata" :P
OdpowiedzUsuń@KosKos też tak uważam, jednak wiem sam po sobie, że będąc często swoim największym krytykiem sam przez wieczny pryzmat kiepskości nie chcę czegoś ujawniać.
OdpowiedzUsuńI co do tego, czy miłość jest najważniejsza, z jednej strony niby nie, ale z drugiej życie bez miłości to jak samochód bez silnika.