wtorek, 29 marca 2011

Rakowy płód czy płodowy rak?

Czy jest to możliwe, by nawet w feminazistycznym bełkocie znalazło się ziarno prawdy? Ano - niejednego muszę zdumieć, ale - owszem, jest to możliwe...

Często słyszy się bowiem głosy pro-abortion środowisk Porządnie Zdziwaczałych, próbujące przepchnąć tezę pt. "mój brzuch - moje pole egzekucyjne", utrzymane w tonie "dziecko to parazyt - mogę chcieć go usunąć!". Między innymi spotkałem się z przyrównaniem poczętego życie w łonie matki do nowotworu, który to ma spijać z niej soki żywotne i powodować stan chorobowy.

Prawiąc całkowite dyrdymały - chyba zupełnie niechcący - zauważyły całkiem słusznie podobieństwo tkanki nowotworowej do tkanki ludzkiego zarodka. Jest ono wręcz niesamowite! Nie były jednak pierwsze...

Już na początku XX wieku została opracowana tzw. trofoblastyczna teoria raka, pokazująca podobieństwo płodowej komórki totipotencjalnej (czyli takiej, która może się różnicować w dowolną komórkę organizmu przez podział asymetryczny) do komórek nowotworowych. Co więcej - im nowotwór jest bardziej "złośliwy", tym jego komórki są mniej zróżnicowane - a podobieństwo do trofoblastu wyraźniejsze. Komórki tworzące nabłoniaka kosmówkowego (rozwijającego się właśnie w 'naturalnym środowisku trofoblastu', najczęściej po poronieniu bądź ciąży!) są praktycznie nieodróżnialne od zarodkowych komórek totipotencjalnych.

Podobieństwa te dotyczą, rzecz jasna, nie tylko struktury. Procesy fizjologiczne zachodzące w tych komórkach są podobne - warto tu nadmienić na ten przykład o teście na obecność hormonu CGH; jest on produkowany wyłącznie przez komórki rakowe i komórki rozwijającego się płodu - zatem wynik pozytywny takiego testu oznacza, że - jesteś chory na raka, lub... w stanie błogosławionym!


Potrzeba było jednak blisko całego wieku, by medyczny świat wreszcie nieśmiało przyznał, że został "odkryty" mechanizm procesu nowotworzenia. Miało to miejsce w październiku roku 1995 - podczas gdy prof. Beard swoją teorię ogłosił w roku 1902. Skąd taka zwłoka?

Podobieństwo do komórek zarodkowych człowieka ma bowiem wiele konsekwencji. 

Trofoblast rozpoczyna swoje niezwykle gwałtowne podziały po zagnieżdżeniu się w ścianie macicy - pod wypływem wysokiego stężenia estrogenów. Jak łatwo można przypuszczać - komórki rakowe rozpoczynają kaskadowo idące podziały również po jego działaniu (stąd może się brać zjadliwość w/w kosmówczaka - występuje on w 'naturalnym środowisku' trofoblastu, a proces nowotworzenia rozpoczyna się zazwyczaj w okresie poporonnym lub po ciąży - w okresach "fali estrogenowej").

Estrogen, wbrew powszechnemu przekonaniu, nie jest jednak ściśle hormonem kobiecym. Występuje on zarówno w ustroju męskim jak i żeńskim. Jednym z jego zadań - jest stymulowanie procesów naprawczych.

Jest to twierdzenie dosyć niefortunne dla pewnych środowisk. Wyglądałoby bowiem na to, że proces nowotworowy jest po prostu wynikiem zaburzonego procesu naprawczego. Na tym też polegać miałoby działanie kancerogenów, przed którymi jesteśmy powszechnie ostrzegani (żeby nie powiedzieć wprost - straszeni!). Są to takie czynniki chemiczne, fizyczne bądź biologiczne, które mają być przyczyną nowotworzenia. Wedle badań dra Ernesta Krebsa Jr - jest to kłamstwo przez niedopowiedzenie. Wszystkie z tych diabelskich czynników - powodują po prostu ubytki w organizmie! Im częściej następuje regeneracja, tym większa szansa na wystąpienie nieprawidłowości podczas procesu zdrowienia.

Nie potrafię jednak znaleźć żadnych przesłanek, które wyjaśniłyby, dlaczego zamiast starać się leczyć już zaistniały nowotwór medycyna nie skupi się na sposobie wzmocnienia naturalnych środków obrony organizmu przed takimi patologicznymi efektami własnych procesów życiowych.


Tak zwana "medycyna konwencjonalna" (która ją osobiście wolę jednak nazywać mianem ortodoksyjnej) - nie dopuszcza do opinii publicznej praktycznie żadnego konkretnego wytłumaczenia etiologii nowotworu - jak i wydaje się tym zupełnie nie interesować. Nie potrafi wytłumaczyć, dlaczego "zbuntowana" komórka, która działa na niekorzyść ustroju - nie zostaje zniszczona przez organizmy jak tysiące innych - warto bowiem wiedzieć, że komórek, z których może wytworzyć się tkanka nowotworowa, powstaje w organizmie ludzkim dziesiątki dziennie (z których oczywiście walkę z systemem immunologicznym rzadko która wygra). Lecz już kilka z nich może być zaczątkiem wielkiego problemu.

Ortodoksi doradzają, by "zapobiegać zamiast leczyć" - lecz zapobieganie te jest niezwykle osobliwe. Należy bowiem unikać jak ognia kancerogenów i modlić się o zdrowie. No i badać się, najlepiej codziennie - w kierunku rozwijającego się raczyska!

Onkolodzy używający innych środków leczenia, niż chemioterapii, radiologii i chirurgii - są częstokroć okrzyknięci heretykami (szybkość i szansa na otrzymanie takiej łatki zazwyczaj wprost proporcjonalnie zależy od dostępności środka leczącego oraz odwrotnie proporcjonalnie do jego ceny). Co ciekawe - nawet wówczas, gdy ich terapie odnoszą większe sukcesy kliniczne, niż terapie typu orthodox, a wcześniejsze osiągnięcia naukowe są niezaprzeczalne.

Spójrzmy na tą sytuację logicznie. Jakie przesłanki opowiadają za używaniem jedynie kilku, wysoce nieefektywnych sposobów leczenia przewlekłego schorzenia cywilizacyjnego, którego śmiertelne żniwo jest z roku na rok większe? Najsensowniejsze byłoby pozwolić na przeprowadzanie terapii wszelkimi możliwymi sposobami, by - na zasadzie eksperymentu - odnaleźć skuteczny lek.

Dlaczego tak się jednak nie dzieje?

Gdy nie wiadomo o co chodzi - chodzi oczywiście o pieniądze. Gigantyczne pieniądze płynące z dzisiejszych niezwykle kosztownych kuracji, ogromna ilość zatrudnienia w onko-industry.

Możliwe jest to tylko dzięki temu, że kraje mają prawo zakazywać stosowania środka na podstawie jego domniemanej toksyczności (cóż za ironia - wszystkie farmaceutyki stosowane w chemioterapii to przecież trucizny!).

Gdyby w przeszłych wiekach tak jak dziś, pieniądze były jedyną rzeczą świętą, taki np - szkorbut - starano by się wciąż leczyć farmaceutykami, a cytrusy byłyby zakazane - jako trucizny!


Ba! Szkorbut szalejący na okrętach z powodu niedoborów kwasu askorbinowego - witaminy C - 'był' przez wiele lat wywoływany przez jakieś 'wirusy' (hello, cancerogens!), a od odkrycia niedoborowego charakteru szkorbutu, do potwierdzenia jego etiologii i rozpoczęcia skutecznego przeciwdziałania minęło kilka dekad - za co zasługi należy oddać ówczesnym ortodoksom. Rozpoczęcie załadunku statków Królewskiej Armady po brzegi cytrusami uczyniło z wyspiarzy z północy mocarstwo kolonialne.

CDN - gdyż mam co jeszcze na ten temat do powiedzenia ;)

5 komentarzy:

  1. Nie jestem żadną specjalistką od spraw medycznych, powiem więcej, że zgoła się na tym nie wyznaję. A już sprawy genetyki, jak najszerzej pojętej, to czarna magia i koniec:)
    Niemniej jestem osobą wierzącą. Dla mnie różnica jest i to zasadnicza. Płód ma duszę. Obdarzony już jest rozumem, wolną wolą i ową duszą nieśmiertelną. I to go od nowotworu odróżnia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hehe, ja tu piszę o metodach leczenia nowotworu i podobieństwie nowotworu do płodu. Rozwój płodu następuje w sposób uporządkowany - natomiast nowotwór rozrasta się irracjonalnie.

    Ja jedynie oddałem Paniom Szajbniętym pewien honor - że w swojej głupocie powiedziały ziarno prawdy -> komórki nowotworowe wykazują niezaprzeczalne podobieństwo do komórek totipotencjalnych trofoblastu...


    To było jedynie wprowadzenie - starałem się opisać proces nowotworzenia; przy okazji nadmieniłem już, że ortodoksom kiepsko idzie jego leczenie.

    W ciągu dalszym będę opisywać nieortodoksyjne terapie - i wyjaśnię, w jaki bezczelny sposób Panowie u Władzy mogą podjąć decyzje skazujące miliony osób rocznie na śmierć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Z uwagi na kiepskie akcje w życiu związane z czytaniem mojego bloga przez osoby niekoniecznie mi zyczliwe, proszę Cię o to, by zechciał dołączyć do prywatnego obserwowania mojej Maszyny do pisania.

    mój mail: oslo.francja@gmail.com

    gdy otrzymam od Ciebie maila, dodam Cie do stałych czytelników.

    Zrozumiem, jeśli nie będzie Ci się chciało...

    pzdr

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na ciąg dalszy, bo wiedzę mam tutaj małą, a chętnie ją dzięki Tobie poszerzę.

    Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  5. "Paniom Szajbniętym " czyli komu ? Zdefiniuj pojęcie feministki.

    OdpowiedzUsuń